16.01.10 Tour the bazaars i Gori

Od 2 dni brodzę w bazarowym błocie. Spadło trochę deszczu i to wystarczyło by publiczną przestrzeń przemienić w czarną, błocistą odchłań:). Bazar w Rustawi w nowej części miasta, bazar w Tbilisi koło stadionu Dynamo Tbilisi, bazr przy Didube, a jeszcze jutro czeka mnie Lilo...Bazarki, niestety jak wszędzie, zalewa chińskie badziewie, coraz mniej frajdy. Jest trochę babuszek z pierszuką, chłopków z ziemniakami, jakichś domowych wypieków, serów, wędzonych rybek ...ale tez masa tandetnych gadźetów, dresów z czterema paskami i kurtek ze skaji. Poza tym te przesympatyczne babuszki ciągle mnie naciągają i nie wydają poprawnie reszty. Za 5 kiszonych ogórków zapłaciłam dziś 4 zł. Pogniewam się chyba na bazarki i moje babuszki.

Wyjazd do Gori,

Turystyka w Gruzji jest tylko dla zawziętych osobników

wysiadasz z metra i wpadasz w bazarowy wir, gdzie tu właściwie jest dworzec, tak jakby był tylko dodatkiem ..

marszrutkowy zawrót głowy na Didube, błoto, naganiacze, terkot silników, babki z bananami, obrazkami świętych, fatałąszkami, cigaretami i czym tam jeszcze

potem marszrutkowa, pędząca z zawrotną prędkością sardynka w puszcze

i znów terkot, mandarynki, naganiacze, banany, kurczaki ...bazaro- dworzec w Gori


Mimo to warto. Muzeum robi wrażenie. W tym miejscu jakby zatrzymał się czas. Babeczka- przewodnik z powagą, ciekawie opowiada historię życia Stalina. Masa zdjęć, pism, fragmentów z gazet, obrazów, prezentów, czy chociazby kibelek na którym siedział (w przedziale pociagu, którym się poruszał).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz