możnaby wtedy
- beztrosko skoczyć z gruzińskim kumplem na piweczko
- numerami telefonu się wymienić
- na stopa jeżdzić do woli
- łazić nocą po ciemnych zakątkach
- snuć się samotnie
- nie słyszeć pogwizdywań
- jarać szlugi i pić na umór kiedy tylko ma się chęć
- nie myśleć, czy mnie szanować będą
- i nikt by się o mnie nie martwił
o ile łatwiej by to było...
Chyba skumulowała się u mnie jakaś niechęć do męskiego gatunku. Z reguły mam pozytywne nastawienie, wręcz naiwne i moja wiara zawsze powraca. Od lipca mieszkałam jednak w Grecji, Egipcie i teraz w Gruzji...Kostasy, Giorgi, Mahmudy, Ahmedy, Alexy ...wszystkich wrzuciłabym do jednego worka. Brrrr
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz