12.01.10 kto szuka nie błądzi

Bazaar

To co lubię. Babka mnie rozbawiła, mówię: dwa pomidory, dwa ogórce, a ona co? Pakuje mi po kilogramie. Dobra, niech jej będzie…targam tomaty i ogórce do domu w wielkiej siatce. Chciałam też pieczarki, ale nie mają nigdzie świeżych. O „GRIBY” ale w puszcze. Babka nadaje do mnie coś o tych gribach, którym się przyglądam : harosze griby…dobra, dobra już, biorę. Co za rip off ! 2,5 lari. No nic. Rachunek wygląda nieciekawie tomaty, ogórce i griby to razem 8,5 lari ( ok. 17zł). Staram się rozgryźć, czy ceny są dla wszystkich takie same…ale chyba niestety tak. Oj nie jest tu tanio, nie, nie.

Pierwsza lekcja języka gruzińskiego. Lekcje daje mi Teona, Gruzinka…
Wróciłam do pierwszej klasy. Dostałam zeszycik, gdzie dzieciaczki piszą gruzińskie literkiJ obok liter i słów rysunki: wiewiórki, muchomorki itp. :). Szło mi nawet nieźle z tymi zygzakami, opanowałam szybko połowę z 33 liter. Potem zaczęły się schody, bo „k” nie zawsze brzmi jak nasze „k”, ale czasem jest to jakieś gardłowe charczenie „kh”. „P” to czasem nasze „p” , a czasem „p”, jakby chciało się coś „wystrzelić” ustami, podobnie z ć, g, t, jest jeszcze dziwne h, które istnieje tylko w języku arabskim i gruzińskim, czy g, które brzmi jak francuskie „r” …ooo, niektórych dźwięków Polak po prostu nie jest w stanie z siebie wydobyć ani do niczego porównać. Trzeba poruszyć jakieś głosowe narzędzia, których my nie używamy. Padałam ze zmęczenia po tym charkaniu, oplułam Teo cały stół, wesoło. :). Potem zasłużone piweczko.

A, jeszcze… szukanie kafejki internetowej. Nieźle mnie Gruziny wyrolowali dzisiaj :). Pytam 2 laseczek, gdzie zdzies jest Internet Cafe? Pokazują mi w którą stronę iść. Maszeruję. Coś nie widać tej kafejki. Pytam kolejnego, jakiegoś chłopka. A wy skąd? Ja Polka? O Polka, Ocien priatno…już mnie zaprasza na kielicha…jakoś się wywinęłam. O idą znów te laseczki! „Dzieweczka!” I pokazuje że trzeba skręcić, to idę , maszeruję, maszeruję, i nic. Pytam jeszcze jakiejś młodej. Ta, ani słowa w ludzkim języku (ang/ros) ale tłumaczy, pokazuje, trzeba wrócić. Ok. wracam, jeszcze jedna próba, jacyś młodzi: „ tu kafejki nie budziet, budzie w centrze goroda” Wrrrr! Wściekam się. Ohhh! Drałuję do centra, jakieś drzwi zygzaki gruzińskie (napis) i tylko DVD, CD znajome, zaglądam...pasmanteria? oh! Jeszcze jedna podobna wpadka z nieszczęsnym DVD. I na koniec 2 dziewczyny „ w teatrie była Internet cafe….” Kogda byla?- żartuję już sobie i się uśmiecham. Spasiba balszoj O nie, nie, Teatr nie po drodze…
Zrezygnowana już mam iść do domu. Odwracam się na pięcie, a tam kafejka:). A mówią, że kto pyta nie błądzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz