bullshit

Kiepski dziś dzień. Od jakiegoś czasu narastała we mnie frustracja. Dziś nastąpiła kumulacja i eksplozja. Ostra, aczkolwiek kulturalna. Chodziło o branie odpowiedzialności za to co się mówi i obiecuje ludziom. Po raz drugi w życiu użyłam zwrotu " bullshit " (talking).

Pierwszy raz w Grecji, 2 lata temu. Marika, moja ówczesna szefowa powtarzając co rusz jakimi to jesteśmy przyjaciółkami,  tego samego wieczoru potrafiła zmieszać nas z błotem jak jakichś przygłupów. Ustalanie zasad, by potem samemu je łamać. Krytykowanie innych bez kszty samokryki. Te ciągłe zmiany nastroju, krzyki, wyrzuty, a potem przemowy o przyjaźni ...były nie do zniesienia.

Nauczono mnie, że człowiek na poziomie stara się uważać na to co mówi. Nie podnosi głosu. Gdy coś obiecuje to można być na 100 procent pewnym, że zadanie będzie wykonane. Nie rzuca słów na wiatr, nie spóźnia się, trzyma się terminów, bierze odpowiedzialność za to co ludziom obiecuje.

Drugi raz "bullshit" padło dziś. Po tym jak od ponad tygodnia gadaliśmy o Bakuriani ostatecznie nie pojechaliśmy na narty...z lenistwa ( i to osoby, która była inicjatorem pomysłu ! ). Po tym jak od miesiąca słucham o lekcjach tańca gruzińskiego na które pójdziemy, po tym jak Ana obiecała prywatne lekcje i nie dotrzymała słowa, jak Dato prawiąc toasty "we will make you feel like at home", ma gdzieś co właściwie się ze mną dzieje, po tym jak nie mogę się doprosić realizacji drobnych przysług...ustalenia stałej godziny zajęć w szkole, skontaktowania się z inną szkołą..
a w umowie wolontariatu napisanej przez Gruzinów takie piękne formułki (The organization can give to the volunteer an environment to work in and fulfill his/her ideas, as well as to contribute to the development of new skills relevant to the volunteer) The main objectives of this project are: to support community development in Georgia by involving a Polish volunteer;to develop partnership with other European youth organisations; to open the world full of opportunities for the local youth in Georgia; to promote the world of opportunities for the local youth in Poland,  to promote cultural diversity and cooperation with youngsters from different countries; to enable the volunteer to develop herself by working on voluntary basis in a foreign country.....)
Jak dorosły człowiek coś takiego podpisuje swoim nazwiskiem, to chyba wie co robi.


co usłyszałam na moje zarzuty?

Każdy wolontariusz przez to przechodzi...
Tak wygląda wolontariat w Gruzji...
Tacy są Gruzini...
wolontariat w Gruzji to głównie "trips, drinking"
Jesteśmy żle zorganizowani...
Jest zima..jesteśmy leniwi...
you are right, you are right



fajnie.... I'm right, fajnie,
jasne, że mam rację, jakby nie zauważyli jeszcze faktu, że mają do czynienia z kimś, kto ma nie tylko ładną ..buzię:) ..., ale też sporo do powiedzenia i sporo szarych komórek!

Co z tego że rację mam i tak ostatecznie nikt nie weźmie odpowiedzialności i nikt nie przyzna: "I fucked it up, sorry"

 Plus przynajmniej, że wyrzuciłam to z siebie. Nastąpi może teraz rodzaj oczyszczenia i akceptacji, które według antropologów jest kolejnym stadium następującym po szoku kulturowym....http://www.wos.org.pl/wypracowania/szok-kulturowy.html......oby:)


Pojawia się kolejne pytanie...Może to ja nie potrafię zaakceptować pewnych kulturowych norm? Może nie jestem wystarczająco tolerancyjna, a zbyt krytyczna. Jak to ojciec określił "przecież to południowcy". Tak, widzę teraz jak bardzo podobni są w wielu kwestiach do Greków..może tacy są i już...

ostatecznie dochodzę do wniosku, iż pewne wartości, normy są, a przynajmniej powinny być dla całego ludzkiego gatunku jednakowe...i dla mnie jedną z nich jest dotrzymywanie obietnic i danego słowa. Tyle.

2 komentarze:

  1. sprawdż czy Gruzini podstępnie nie uczą się polskiego...bo jeśli tak...

    OdpowiedzUsuń
  2. ech, juz wszystko im i tak powiedzialam...moze troszke innymi slowami:)

    OdpowiedzUsuń