balonowe zwierzaki i plastelinowe ludki


Nowe prace wolontariackie : maly sierociniec i ośrodek dla niepełnosprawnych.


Tydzień upłynął mi pod znakiem wymyślania zabaw dla dzieci.

były w tym tygodniu:
ludki z plasteliny,
zwierzaki z balonów,
jamniki i misie z plasteliny,
domki z wycinanek,
kolorowanki różniaste,
bransoletki z muliny,
biżuteria z koralików,
łamigłówki,
literki angielskie z mapetami...
i inne cuda...









W sierocińcu jest około 10 dzieci. To ładnie wyremontowany dom, gdzie dzieci mają świetne warunki ( jak na gruzińskie realia to rewelacja) . Opiekują się nimi łącznie 3 babeczki ( gotują, piorą, dają pieniądze itp). Dzieciaki niezwykle bystre i fajne, aczkolwiek trzeba się nieźle nagłówkować, by zdobyć ich zainteresownie i przemycić pod pozorem zabawy, jakąś wiedzę ( chociażby angielskie słówka ) Jest jeden łobuz -Olek, który ciągle przeszkadza, ale z czasem zdobędę i jego szacunek...zapewne, gdy pójdziemy razem pokopać piłkę.













Praca w ośrodku dla niepełnosprawnych wymaga sporo dobrej woli. W przypadku tych dzieci/młodzieży nie mozna oczekiwać jakichś rezultatów swojej pracy. Dodatkowym utrudnieniem i barierą jest tu nieznajomość języka. Ponadto każde z dzieci ma inny stopień/rodzaj niepełnosprawności i bardzo ciężko jest przygotować coś co byłoby odpowiednie dla każdego. W 5-cio osobowej grupie każda osoba jest inna, jedna dziewczynka rozumie na czym polega zadanie, ale jej ciało, rączki "nie słuchają"...obok chłopiec natomiast ma sprawne rączki, ale jego mysli są zupełnie gdzies indziej i nie rozumie na czym polega zadanie...dziewczynka nie moze wycinac nożyczkami, chłopiec nie mówi, drugi chłopiec nie pisze...
czegokolwiek nie wymyślę , jakkolwiek nie byłaby to prosta rzecz, dla kogoś i tak zadanie to będzie niewykonalne...


Poza zajęciami artstyczno-edukacyjnymi z 10-12 latkami, mam jeszcze wolny czas z drugą grupą właściwie dorosłych osób niepełnosprawnych. To zajęcia przy muzyce...tańce, hulanki,...

 4 osoby są na wózku równiez z niedowładem rąk...

pozostali dają radę, tańczą i dobrze się bawią, gdy oswoi się już człowiek z tym że wyglądają inaczej, ślinią się czasem i są obsmarkani, to właściwie jest ok..najważniejsze jest gdy widać u nich radość. Ostatnio zrobiłam z nimi poloneza ( podstawowy krok) i chciaż był to prawdopodobnie najbardziej koślawy polonez jaki został kiedykolwiek oddtańczony..zabawa była świetna.

Najtrudniejsze momenty...gdy u niektórych nie widać żadnych uczuć...zapadają w rodzaj uśpienia, błądzą gdzieś w swoim świecie...wówczas ciężko o motywację do pracy. Jeszcze wiele się muszę nauczyć. Przede wszystki wyjść z ram, kóre narzuca nam się przez całe życie, powtarzając: to jest nomalne, a to nie ; to jest ładne, a to nie ; to jest dobre a to nie...kolejna lekcja szacunku i pokory.

2 komentarze: