Polska

Po dłuższym pobycie za granicą widzi się nasz kraj inaczej, trochę jak turysta. Polacy już na lotnisku rzucają się w oczy, szczególnie pokolenie po 40-tce. Panowie z wąsem we flanelowych koszulach lub jeansowych kurteczkach, z zawieszonymi na szyji dokumentami, które i tak jakimś sposobem gdzieś się zawieruszą, gdy dojdzie do kontroli paszportów. Mistrzowie zamieszania, pouczający swoje żony, dyskutujący...czy to na pewno ta bramka, ten lot, czy mój bagaż wyjedzie, dzwonią do rodziny "wylatujmy, będziemy za,.. wylądowaliśmy, Tater dzś nie było z okna widać, co zjeść i wypić w samolocie", najlepiej wszystko! Dodatkowo rozmowy o fuchach za granicą, "my robimy tu, oni robią tam", ile można wyciągnąć euro, przeliczanie cen..Mówienie po polsku do austriackiej stewardessy wydaje się im naturalne...


ech...śmiał się człowiek z Gruzinów to ma..rodaków:) heh
 
W wagonie pociągu natomiast cisza, wszyscy zaczytani. Jakże inaczej niż w Gruzji, gdzie w środkach transportu panuje wieczny gwar rozmów, które przypominają kłótnie. W wagonie starszy pan-zrzęda i dwóch pakerków w koszulkach z 3-ma paskami lub "łyżwą". W przedziale obok jakaś awantura, potem pijany ziomek zbiera "do biletu", następny przebiega jak torpeda "piwo, piwo, zimne piwo".

śmiał się człowek śmiał z Gruzinów...
 
Jest w Polsce na szczęście i druga grupa obywateli...biznesmeni, artyści, studenci, kulturalni, zeuropeizowani, odważni optymiści, kórych na pierwszy rzut oka nie można odróżnić od mieszkańców zachodniej Europy....tych jest dzięki Bogu coraz więcej.
 
Jeszcze jedna pociągowa refleksja-jak tu płasko! Oj przyzwyczaiłam się już do tego górzystego krajobrazu. Będzie mi brakować gór, bez wątpienia.
 
Póki co oswajam się z otoczeniem...
do ludzi ciągle mówię madlobt i bodiszi,
oswajam się z kanapkami z żółtym serem i dobrą szynką,
z tym, że prysznic mogę wziąć wygodnie...
 
Odpoczywam i zbieram siły, po tej gruzińskiej przygodzie... wyssała ze mnie sporo energii.
Książeczka, spacerek, rowerek, film, rodzinka, póki co nic więcej mi nie trzeba.
 
 
 
 
 
 

1 komentarz:

  1. Juuuuż koniec, już wróciłaś??? A ja mam jeszcze praktycznie 3 miesiące, chociaż serce mi się tak przeraźliwie wyrywa do domu, ech... Powodzenia w readaptacji! Widzimy się we wrześniu na final evaluation?

    Aga

    OdpowiedzUsuń